kla
al¬
r2)
P0
Zna
DWe
Ze¬
ala
DSy
3 2
2).
Gze,
aj
Gel
ka
ik
kie
Pha¬
am
to
dy
2y
02
ni2
nie,
ow
W0
gle
WSZy
otad
3. Sterben
box 1/2
%
dwoma, rychlo po sobie wydanemi utworam
duzej miary, rzucil potem kilka pomniejszyel
nowel — i umilkt. Dabrowski jest jednakowof
czlowiekiem mlodym i my mozemy powiedzie
onim tylko, ze nie oglasza drukiem, ale nie
Ze nie tworzy. Umilkt? A wydaje sie niepraw
dopodobnem, by przestal pracowaé ôw umyel
tak pelen idei, a zarazem znajomosci Zycia. Te
dwa warunki posiadajac w wysokim stopnin
czlowiek tak predko sie nie spala.
„Smieré“ — „Felka“ — wiasciwie moglyb
oba te utwory nosié tytul jednakowy: „Smieré“.
Dzieje „Felki“ sa takze dziejami jej powolne
go, przerywanego aktami samozludzenia, kona¬
nia. Wykrzyk, ktörym biedna dziewczyns kon
czy listy do matki: „Co ja teraz, moja mamo.
Zrobie?“ brzmia takze, jak pozegnanie — smu#
tne i beznadziejne. Tylko, ze Felka jest szwa
czka, osoba o duszy nieskomplikowanej, niero¬
zumiejaca nawet sztak teatralnych, na ktörych
bywa, a biedny suchotnik z pierwszego utworn
Zyje pelnis jazui, dosiege wyzyn myäli ludz¬
kich
(„Felke“ drukowala Nowa Reforma w feleto¬
nie. Preyp. red.
Czyialem nie dawno utwör tak dzis glosnego
Schnitzlera: „Sterben“ — Stoi on pod kazdym
wzgiedem nize) poziomu dziela Dabrowskiego.
Tam sentymentalny romans, tu istotnie katastro
fa kosmiczna — bo tem jest ámieré w pojecit
umierajacego. Jedna przy czytaniu nasunela sie
nwaga: dlaczego Dabrowski nie wprowadzil d.
dziejów ginacego mlodzienca motywu erotycz
nego? Z tego motywu wydobywa Schnitzler
ajladniejsze tony. Nasz autor, nie korzystajac
zen, pozbawik sie moze komplikacyj, intrygi
powiesciowej, ale tem samem wzniöst eie nad
szablon, a swego bohatera wzniösl nad wazyst
kie drobnostki i marnesci ludzkiego Zycia. To
uz nie umiera zakochany, nie umiera milcsé
tylko czfowiek, tylko ogniwo ludzkosei; mamy
katastrofe nie specyalna, lecz ogölno-Judzka,
bole wiec i refleksye, ktöre wywoluje, sa tez
ogólno-ludzkie. I tak prostota motywu przyczy
nia sie do wielkosei dziela.
W jedne tylko specyalna ceche uposszy! Da¬
browski umierajacego studenta. Przyczyna jego
choroby émiertelnej jest nedza, owa straszliwa
walka Zyciowa, w ktörej mecza sie, zuzywaja
najlepsze swe sily, nieraz do zupelnej ich utra¬
y, mlodzi zapalency, stadenci uniwersytetu. -
Ten szczegól, ten motyw socyalny towarzy.
szy nam przez caly czas czytania, göruje nad
refleksyami filozoficznemi autora, wbija sie bo¬
esnem memento w pamieé. To znów wywoluje
owa „przysiege“ samemu sobie skladana, o któ¬
rej möwi Zeromski.
Wydanie pism Dabrowskiego jest tedy ze
wszech miar pozadauem. Porzedzik je obszerna
przedmowa p. Andrzej Niemojewski, cha¬
rakteryzujac trafnie i goraco talent i mysl prze
wodnia autora.
Innym jest zupelnie rodzaj talentu Antoniege
Sygietynskieggo, ktörego drobne utwory
beletrystyczne zjawiaja sie poraz pierwazy wwy¬
daniu koiazkowem*). Dabrowski jest lirykiem
ze sklonnoscia do duman filozoficznych; Sygie¬
tynski nuty lirycznej nie ma, a od rozsnuwania
refleksyj, wstrzymuje ta metoda scisle naturali
lyczna, wymagajaca bezwarunkowego objekty
wizmu. To tez w niektörych ustepach, wyma
gajacych nastroju miekkiego, pieszczotliwego
rzewnego (n. p. w dyalogach „Po czasie“ i „No
cy swietojahskiej“) brak ien dotkliwie daje sie
uczuwad. Jestesmy za to wynagrodzeni innemi
zaletami, ktöre ukazuja nam w. Sygietynskim
niepospolita, a nader sympatyczna indywidual¬
nosé. Jest to pisarz meski w pelnem znaczeniu
lego wyrazu, dzielny, jedrny i energiczny. Na
samym wstepie zbioru umieszczona alegorya
Kolyska — wieczny tulacz“ owiewa nas od
razu owem tehnieniem silnem i pociagajacem
Przemawia z niej wiara artysty, myäl z prawa
filozofa. „I Wisla w wylewie szalonym znosil
tamy, rozrywala tratwy, walila mosty“. Najwy¬
trwalsi nawet wioslarze nie smieli sie pu¬
szczad na fale; z obawy, azeby wiry nie skre¬
ciky stalku w glebiach, nie zmelly lodz
w proch. Pebrzezui tyike miaszkancy mias
wylawiali bosakami Jupy, zdobyte przez wode
na ludzkiej pracy i niedoli.
*) „Drobiazgi“. Z portretem autora i wstepem
krytyczuym Piotra Cbmielowskiego. Lwöw,
nakfadem Towarzystwa wydawniczego. Str. 218.
„Srodkiem rzeki plynela kolyska z dzieckiem,
ktöre spalo spokojnie, i buda z psem, ktöry
szezekajac lahcuchem, wyl Zalosnie“.
Owa kolyska wärod druzgoczacych fal, ktö¬
rej nikt nie ratowal; acz wszyscy sie nad nis
rozczulaja, ktöra „zressta widziano juz na Nilu,
na Gangesie, na Mississipi, na Dunaju“
a ktöra, o
cudo! powtarza sie zawsze
werod tegosamego nieprawdopodobiehstwa, jak
waz morski — kolyska owa udramatyzowana
sentymentalna jest dla Sygietyüskiego alego¬
rya. „Gdyz —
powiada — legenda, chocby
najbardziej prostaczo naiwna, dlatego jeszcze
bedzie miala wiekezy przystep do umyslöw ludz¬
kich, anizeli jasne prawdy nauki i Scislej obser¬
wacyi“.
Po owym wstepie polemicznym mamy owe
„jesne prawdy“ w formie artystyczuej, w for¬
nie chlodnego, scisfego reatizmu. Lecz pod tym
realizmem bije serce tkliwe i gorace. I kogo ap.
nie wzruszy „Ciocia Teosia“, owa stara panna,
kopciuszek i popychadlo, ktörej cale Zyeie by¬
lo jednem pasmem poswiecen i ofiar. Autor
opowiada jej losy z absolutnym spokojem, wier¬
ny swej metodzie — nie pusscza ani razu cugli
fantazyi, lecz tem trwalszem sie staje wrazenie. Pod¬
czas tej samej metody jest pisany nastepny obra¬
zek „Nasza kochana pani“. Sentymentalna, do¬
broczynna pani z Warszawy zaglada „pod
strzeche“ i chcac cos uczynié dla biednych
kmiotków, pesyfa ich cörke na nanke artysty¬
styeznegoltkactwa. Niepraktyczny sentymentalizm
odpowieduie tet wydaje owoce: artystyezne
tkactwo wedruje w kat, chlop nieknych koszul
sie wstydzi, ten chlop, ktöry Zyje w jednej
chalupinie z dwanasciorgiem dzieci, a nie tele¬
ruje u siebie „arbaty“. „Nasza kochana
pani“ staje sie w rezultacie synonimem obu¬
zenia w chlopie falszywych apetytów, chytrego
falszu, samowolnej ironii. Obrazek ów jest
swietna satyra, a tem skuteczniejsza, ze napi¬
sana z olimpijskim spokojem, hez szarzy i bez
bytecznych wykrzykników.
W przedmowie krôtkiej tresciwej charaktery¬
zuje niestrudzony Piotr Chmielowski dzia
dalnosé literacka Sygietynskiego, datujacs eie
jeszcze od roku 1871. Najlepiej jednak chara¬
kteryzuje tego pisarza utwör „Skalotocz -pal¬
al¬
r2)
P0
Zna
DWe
Ze¬
ala
DSy
3 2
2).
Gze,
aj
Gel
ka
ik
kie
Pha¬
am
to
dy
2y
02
ni2
nie,
ow
W0
gle
WSZy
otad
3. Sterben
box 1/2
%
dwoma, rychlo po sobie wydanemi utworam
duzej miary, rzucil potem kilka pomniejszyel
nowel — i umilkt. Dabrowski jest jednakowof
czlowiekiem mlodym i my mozemy powiedzie
onim tylko, ze nie oglasza drukiem, ale nie
Ze nie tworzy. Umilkt? A wydaje sie niepraw
dopodobnem, by przestal pracowaé ôw umyel
tak pelen idei, a zarazem znajomosci Zycia. Te
dwa warunki posiadajac w wysokim stopnin
czlowiek tak predko sie nie spala.
„Smieré“ — „Felka“ — wiasciwie moglyb
oba te utwory nosié tytul jednakowy: „Smieré“.
Dzieje „Felki“ sa takze dziejami jej powolne
go, przerywanego aktami samozludzenia, kona¬
nia. Wykrzyk, ktörym biedna dziewczyns kon
czy listy do matki: „Co ja teraz, moja mamo.
Zrobie?“ brzmia takze, jak pozegnanie — smu#
tne i beznadziejne. Tylko, ze Felka jest szwa
czka, osoba o duszy nieskomplikowanej, niero¬
zumiejaca nawet sztak teatralnych, na ktörych
bywa, a biedny suchotnik z pierwszego utworn
Zyje pelnis jazui, dosiege wyzyn myäli ludz¬
kich
(„Felke“ drukowala Nowa Reforma w feleto¬
nie. Preyp. red.
Czyialem nie dawno utwör tak dzis glosnego
Schnitzlera: „Sterben“ — Stoi on pod kazdym
wzgiedem nize) poziomu dziela Dabrowskiego.
Tam sentymentalny romans, tu istotnie katastro
fa kosmiczna — bo tem jest ámieré w pojecit
umierajacego. Jedna przy czytaniu nasunela sie
nwaga: dlaczego Dabrowski nie wprowadzil d.
dziejów ginacego mlodzienca motywu erotycz
nego? Z tego motywu wydobywa Schnitzler
ajladniejsze tony. Nasz autor, nie korzystajac
zen, pozbawik sie moze komplikacyj, intrygi
powiesciowej, ale tem samem wzniöst eie nad
szablon, a swego bohatera wzniösl nad wazyst
kie drobnostki i marnesci ludzkiego Zycia. To
uz nie umiera zakochany, nie umiera milcsé
tylko czfowiek, tylko ogniwo ludzkosei; mamy
katastrofe nie specyalna, lecz ogölno-Judzka,
bole wiec i refleksye, ktöre wywoluje, sa tez
ogólno-ludzkie. I tak prostota motywu przyczy
nia sie do wielkosei dziela.
W jedne tylko specyalna ceche uposszy! Da¬
browski umierajacego studenta. Przyczyna jego
choroby émiertelnej jest nedza, owa straszliwa
walka Zyciowa, w ktörej mecza sie, zuzywaja
najlepsze swe sily, nieraz do zupelnej ich utra¬
y, mlodzi zapalency, stadenci uniwersytetu. -
Ten szczegól, ten motyw socyalny towarzy.
szy nam przez caly czas czytania, göruje nad
refleksyami filozoficznemi autora, wbija sie bo¬
esnem memento w pamieé. To znów wywoluje
owa „przysiege“ samemu sobie skladana, o któ¬
rej möwi Zeromski.
Wydanie pism Dabrowskiego jest tedy ze
wszech miar pozadauem. Porzedzik je obszerna
przedmowa p. Andrzej Niemojewski, cha¬
rakteryzujac trafnie i goraco talent i mysl prze
wodnia autora.
Innym jest zupelnie rodzaj talentu Antoniege
Sygietynskieggo, ktörego drobne utwory
beletrystyczne zjawiaja sie poraz pierwazy wwy¬
daniu koiazkowem*). Dabrowski jest lirykiem
ze sklonnoscia do duman filozoficznych; Sygie¬
tynski nuty lirycznej nie ma, a od rozsnuwania
refleksyj, wstrzymuje ta metoda scisle naturali
lyczna, wymagajaca bezwarunkowego objekty
wizmu. To tez w niektörych ustepach, wyma
gajacych nastroju miekkiego, pieszczotliwego
rzewnego (n. p. w dyalogach „Po czasie“ i „No
cy swietojahskiej“) brak ien dotkliwie daje sie
uczuwad. Jestesmy za to wynagrodzeni innemi
zaletami, ktöre ukazuja nam w. Sygietynskim
niepospolita, a nader sympatyczna indywidual¬
nosé. Jest to pisarz meski w pelnem znaczeniu
lego wyrazu, dzielny, jedrny i energiczny. Na
samym wstepie zbioru umieszczona alegorya
Kolyska — wieczny tulacz“ owiewa nas od
razu owem tehnieniem silnem i pociagajacem
Przemawia z niej wiara artysty, myäl z prawa
filozofa. „I Wisla w wylewie szalonym znosil
tamy, rozrywala tratwy, walila mosty“. Najwy¬
trwalsi nawet wioslarze nie smieli sie pu¬
szczad na fale; z obawy, azeby wiry nie skre¬
ciky stalku w glebiach, nie zmelly lodz
w proch. Pebrzezui tyike miaszkancy mias
wylawiali bosakami Jupy, zdobyte przez wode
na ludzkiej pracy i niedoli.
*) „Drobiazgi“. Z portretem autora i wstepem
krytyczuym Piotra Cbmielowskiego. Lwöw,
nakfadem Towarzystwa wydawniczego. Str. 218.
„Srodkiem rzeki plynela kolyska z dzieckiem,
ktöre spalo spokojnie, i buda z psem, ktöry
szezekajac lahcuchem, wyl Zalosnie“.
Owa kolyska wärod druzgoczacych fal, ktö¬
rej nikt nie ratowal; acz wszyscy sie nad nis
rozczulaja, ktöra „zressta widziano juz na Nilu,
na Gangesie, na Mississipi, na Dunaju“
a ktöra, o
cudo! powtarza sie zawsze
werod tegosamego nieprawdopodobiehstwa, jak
waz morski — kolyska owa udramatyzowana
sentymentalna jest dla Sygietyüskiego alego¬
rya. „Gdyz —
powiada — legenda, chocby
najbardziej prostaczo naiwna, dlatego jeszcze
bedzie miala wiekezy przystep do umyslöw ludz¬
kich, anizeli jasne prawdy nauki i Scislej obser¬
wacyi“.
Po owym wstepie polemicznym mamy owe
„jesne prawdy“ w formie artystyczuej, w for¬
nie chlodnego, scisfego reatizmu. Lecz pod tym
realizmem bije serce tkliwe i gorace. I kogo ap.
nie wzruszy „Ciocia Teosia“, owa stara panna,
kopciuszek i popychadlo, ktörej cale Zyeie by¬
lo jednem pasmem poswiecen i ofiar. Autor
opowiada jej losy z absolutnym spokojem, wier¬
ny swej metodzie — nie pusscza ani razu cugli
fantazyi, lecz tem trwalszem sie staje wrazenie. Pod¬
czas tej samej metody jest pisany nastepny obra¬
zek „Nasza kochana pani“. Sentymentalna, do¬
broczynna pani z Warszawy zaglada „pod
strzeche“ i chcac cos uczynié dla biednych
kmiotków, pesyfa ich cörke na nanke artysty¬
styeznegoltkactwa. Niepraktyczny sentymentalizm
odpowieduie tet wydaje owoce: artystyezne
tkactwo wedruje w kat, chlop nieknych koszul
sie wstydzi, ten chlop, ktöry Zyje w jednej
chalupinie z dwanasciorgiem dzieci, a nie tele¬
ruje u siebie „arbaty“. „Nasza kochana
pani“ staje sie w rezultacie synonimem obu¬
zenia w chlopie falszywych apetytów, chytrego
falszu, samowolnej ironii. Obrazek ów jest
swietna satyra, a tem skuteczniejsza, ze napi¬
sana z olimpijskim spokojem, hez szarzy i bez
bytecznych wykrzykników.
W przedmowie krôtkiej tresciwej charaktery¬
zuje niestrudzony Piotr Chmielowski dzia
dalnosé literacka Sygietynskiego, datujacs eie
jeszcze od roku 1871. Najlepiej jednak chara¬
kteryzuje tego pisarza utwör „Skalotocz -pal¬