II, Theaterstücke 26, (Komödie der Worte, 1), Komödie der Worte, Seite 333

Ensians sahr7t3 7#
W' ogolnosei duzo w #ym akcie literackiego wy¬
silku, a malo rzetelniejszej obserwacyi.
W =Swiecie Bachusa“, Zona literata Staufnera,
pozostawiona przez niego w görskiem letnisku,
zawiazala stosunek z bawiacym tam modzien¬
zem i choje postanawiaja natychmiast po przy¬
jezdzie meza zawiadomic go o nowej sytuacyi i
razem go opuscié. Gzekaja wice na dworeu kole¬
jowym i skracaja sobie oczekiwanie analizowa¬
niem na chlodao swojej mifosci. Skoro jednak
Staufner pojawia sie, zona niema dosé odwagi dia
spelnienia zamiaru; winze ja z mezem komedyan¬
etwo literackie, a chociaz juz sie tak wzajenmie
pozuali, ze doszli do etapu malzenskiej nienawi¬
sci, pozostana przy sohie, ho nie stac ich na
zrealizowanie uczud wyzszej kategoryi.
Jezeli -Godzina poznania; jest prawie melo¬
dramatyczna, w-Swiecie Bachusa: (jest to# tytul
dramatu Staufnera), ironia autora wystepuje smie¬
lej i usmiech satyryczny odzyskuje swoje prawa.
Sytuacye sa lepiej ustawione, a figury mniej sza¬
blonowe“ ale i wtym obrazie sztucznosé tresei
uwydatnia sie nazbyt wyraznie.
Najlepszymz calego cyklu jest lakt zatytulowany
=Wielka scena“, gdzie Schnitzler nie pozuje juz
na wyrafinowanego psychologa, ale wyrazisty¬
mi rysami maluje kabotynizm w jego najprymi¬
tywnieiszej formie, w atmosferze aktorskiej. Styn¬
ny aktor Ilerbot, miaf stosnnek z narzeczona
swego przyjaciela, co spowodowalo zerwanie po¬
miedzy nim a zona, ktöra po swojemn kocha,
i ktöra tak mu jest potrzebna, ze dyrektor tea¬
tru nakfania ja do powrotu, gdyz bez niej jego
tragicznv ’bohater zaczyna graé coraz gorzej.
W chwili niemal przyjazdu pani Herbot, zjawia
sie narzeczony i zada od aktora sprawdy“. Ale
Herbot, nie bez chytrosci odgrywa przed nim zwiel¬
ka scene“, i wmawia w troche naiwnego mio¬
dzienca, ze jego podeirzenia sa niestuszue.
Caly ten obraz jest peten werwy i Zywej cha¬
rakterystyki. Zwlaszcza typ aktora, zreszta nie
bardzo nowy, okfamujacego siebie i wszystkich
dokofa, rysuje sie plastycznie i prawdziwie.
Wartosé Sehnitzlerowskiej trylogii polega glo¬
wnie na dyalogu, ktörym autor operuje z bieglo¬
scia i wprawa, jaka daje talent i doswiadezenie.
Niema tam moze francuskiej olsniewajacej wer¬
wy, ale swobodny i wytworny ton przewaza za¬
sadniczo, a pewne rozwlekfosci nie psuja ogolne¬
go wrazenia dobrej literackiej roboty. Szkoda, #e
autor, w dwöch pierwszych obrazach nie ograni¬
czy! sie do ujecia tematu w taki sposob, jak to
uczynik w sworm Anatolus, ale troche preten¬
syonalnie à niezbyt szezesliwie pröbowaf rozwia¬
zywad zawile psychologiczne problematy. Powsta¬
ka stad atmosfera nieszczerösci i nienaturalnosei,
ktöra prowadzi do rozdzwieku pomiedzy auforem
publicznoscia.
Utwory tego rodzaju wymagaja specyalnie przy-!“
gotowanych aktoröw, ktörzyby dokfadnie znali
wiedenskie srodowisko stanowiace to twörczosci!
Schnitziera. To tez wykonanie na scenie kra¬
kowskiej bylo tylko wzglednie dobre. P. Zelwe¬
rowicz odegraf trzy glöwne role ze zuana sta¬
rannoscia i inteligencya; najlepszym byt jednak
jako aktor-balotyn, dajae kreacya zywa, zajmn-,
jaca i we wszystkich szezegöfach doskonale wy¬
konczona. Bardzo Jadnie odegrala p. Beduarzewska
role Zony, pokutnjacej po 10 latach za swöj blad
crotycznf. P. Solska-Grossowa nie miafa wiele pola
do popisu w roli sztucznej literackiej Egervi, któ¬
ra zreszta wybornie njeka. P. Jarszewska jako
ciagle zdradzana i przebaczajaca zona wielkiego
autora byla za malo seiltymentalng Niemka; za
to subtelnie zaznaczyla wzmaga jaca sie gorycz i
pogarde wobec niskiego komedyanctwa meza. Wy¬
mienic jeszcze trzeba ze szczerem uznaniem pp.
Kosinskiego, Wegierke i Jarninskiego.

3-0K71917
Stlesia, Teschen.
Kuter uio *
2
Stadtiheater in Mähr.=Ostrau.
Komödie der Worte.
Drei geisivolle Einakter von Arthur Schnitz¬
eh welche einen Zyklus, wohl ohne jeden ange¬
ren' Zusammenhang bilden, jeder aber in seiner
Art den Stempel dieses Dichter trägt und feinen
Konversationston, vornehme Sprache und geist¬
reiche oder witige Aphorismen in reicher Fülle !
aufweisen, brachten Samstag einen der anregend¬ #i
sten und wohlgelungendsten Theaterabende. „Die in
Stunde des Erkennens“ mit welcher der Abend
eingelesie: wurde, hat ernsten Chariher und be¬
hardelt wieder das Preblem der Eheirrung mit
einer tragischen, nicht hinreichend motivierten Lö¬
sung. Herr Herbst als Professor Ormin und
Frau Ott als Frau Klara wurden dem ernsten
Grundion der Konversation gerecht; Herr Grad¬
nitzer als „Dritte“ spielte sehr gewandt und
wornehm. Das einleitende Stück hatte trotz der
guten Aufführung den geringsten Erfolg. Das
zweite Stück „Die große Szene“ in welcher Herr
Gradnitzer sich als Schauspieler Herbot in
seiner Vollendung als Sprecher und Darsteller
zeigte, war wirksamer. Seine Szene mit dem
Bräntigam, als welcher der sonst so lustige Herr
Aurich eine traurige Figur spielte, war von präch¬
tiger Wirkung. Fräulein Tranner als Frau
Sofie war gut in der Darstellung, doch zu wenig
innerlich im Ausdrucke. Eine köstliche Figur zeich¬
nete Herr Thiele als Theaterdirektor und es
fanden seine Aphorismen über den modernen The¬
aterbetrieb verständnisvolle Heiterkeit im Publi¬
lum. Den Schluß bildete „Das Bachusfest“, wel¬
sches Herrn Mahler=Marton als Dr. Wernig
Gelegenheit zu einer humorvollen Figur des abge¬
blitzten Liebhabers bot. Herr Gradnitzer
(Schriftsteller Staufner) und Fräulein Sinels
Frau Aqnes waren in ihren kleineren Rollen von
bester Wirkung. Die Charge des Bahnhofs=Por¬
tiers, welcher durch Herrn Cernitz gelungen
dargestellt wurde, erregte lebhafte Heiterkeit. Die
drei Einakter waren von HerrmLe Bret wirk¬
sam vorbereitet und ausgeführt und fanden
freundlichste Aufnahme..