II, Theaterstücke 9, (Der grüne Kakadu. Drei Einakter, 3), Der grüne Kakadu. Groteske in einem Akt, Seite 497

box 15/5
9.4. Der gruehe Kakadu ZykIus
3
Artar-Schnitzler w teatrze Burgu.
ryacye „sérienses“ Mendelssohna odbiegaja od
:
„Paracelsus“, „Towarzyszka“, „Zielony Kaka¬
niego tylko forma, nie trescia. Ale przyznaé na¬
du“. Po raz drugi w roku biezacym Schnitzler
lezy, ze p. Pollak gra rzeczy te bardzo fadnie.
odniösk sukces na wiedenskiej scenie dworskiej,
Nazwafem gre jego salonowa, bo nie jest to
glebszy tym razem i bardziej zasluzony, niz po¬
gra wielka, ale zato pelna dystynkeyi i smaku,
przednia „Spuscizna“, zakrawajaca juz potrosze
troche moze nerwowa, troche moze drobiaz¬
na mieszczanski melodramat. Na nowa, praw¬
gowa, ale subtelna i wykwintna. Aze istnieje
dziwie literacka premiere zlozyly sie trzy aktöw¬
takze poezya nerwöw, wiee p. Pollak gra nie
ki; pewnej pikanteryi przydala przedstawienin
tylko Jadnie, ale i poetycznie.
ta okolicznosé, ze glöwna sztuka wieczoru, öw.
Na druga czesé koncertu zlosyly sie utwory
„Zielony kakadu“, wypuszczony w Wiedniu na
oryginalne, tudziez dwie transkrypeye koncer¬
scene dworska, w Berlinie dotej pory nie moze
tanta z Moniuszki. Sluchalem rzeczy tych z wielka
sie wymknaé z cenzuralnej klatki.. Przedsta¬
przyjemnoscia. Pollak kompozytor dopelnia wir¬
wienie rozpoczyna „Paracelsus“, napisany jam¬
tucza; jest to ten sam rodzaj, ten sam kieru¬
bami, wierszem klasycznego dramatu. Slynny
nek artystyezny: wiecej temperamentu niz sily,
lekarz-filozof Theophrastus Bombastus Paracel¬
wiecej odezucia niz uczucia. P. Pollak woli wy¬
sus w wedröwce swojej po swiecie zawadza o
piescié pomysk muzyczny, niz go rozszerzyé
Bazyleje; na rynku, miejskiej gawiedzi tlumem
i wyksztaltowaé, ale czyni to z wielkiem zro¬
otoczony, dokonywa wielce niezwyklych kuracyj,
zumieniem formy i prawdziwym kultem die Ja¬
szydzae niemafo ze starej medycyny i jej zaku¬
dnego dzwieku, a gdyby jeszeze tu i owdzie do¬
rzonych powag (a sam Schnitzler jest doktorem
rzucik ziarnko polyfonii, tu i owdzie troche wy¬
medycyny). Przed laty dziesieciu jednak byl
kwintniejszej harmonii, podnióslby tem bardzo
Theofrastus wtem miescie skromnym studentem
i wewnetrzna wartosé swych utworów.
i kochaf sie na zabój w nadobnej Justynie. —
Rzecz naturalna, Ze koncerta Towarzystwa
Dzis ja widzimy jako zacng malzonke slawe¬
muzycznego obracaja sie w zgoka odmiennym
tnego majstra Cypriana, strzegaca pilnie
zakresie. Szukaja one,jak powinny, wielkich
cnoty i bialoglowskiej obyczajnosci, do ktörej
form, a obok tego staraja sie zawsze przedsta¬
nadarmo szturmuje goraca chué miodego jun¬
wié cos z nowosci. I wezorajszy koncert skla¬
kra Anzelma. — Otóz rzeczony majster Cypryan
dak sie przewaznie z wiekszych utworów. Z kom¬
zaprasza glosnego Theofrasta w goscine do domu „
pozyeyj orkiestralnych przyniösk uwerture do
swego, ale, w zarozumialosci trzezwego filistra, —
„Belmonte Constanze“ Mozarta, z ktörej nie¬
weiaz szydzi z filozofa i zmusza go wreszeie o¬
stety slyszeé moglem tylko zakonczenie i „Wald¬
belgami, aby zlozyf dowöd swei dziwnej sztuki!
weben“ z „Siegfrieda“ Wagnera. Jezeli idzie o
Zaczem Paracelsus kunsztem swoim msci sie
zupefnie dobre wykonanie, to nie ma watpli¬
na niegrzecznym gospodarzu. Usypia Justyne i
wosci, Ze wyborem tego ostatniego utworu To¬
szepcze jej do ucha slowa zaklecia; powiedzie¬
warzystwo przekroczylo te granice, ktöre zakre¬
libysmy dzisiaj: hipnotyzuje ja i suggeruje jej
slaja mu siky, chociazby dla tego samego, ze
zmyslona historye.. Gdy Justyna sie budzi,
rzecz ta wymaga o wiele silnicjszej obsady,
zzar dziafa na jawie i z pfaczem ucieka
zwlaszcza w instrumentach smyczkowych. Wy¬
do swej komnaty. „Co to wszystko zna¬
maga ona röwniez wiekszej precyzyi w wyko¬
pyta Cypryan. „Wmöwikem w nia,
czy?
naniu figur smyczkowych, malujacych tajemni¬
lezaka w ramionach junkra Anzel¬
ze
cze glosy lasu, ów szept lisciastej starszyzny i
odpowiada Paracelsus. „Lotrze, zdeim
ma!“
mlodziezy, co wzmaga sie chwilami az do gwa¬
zaraz ten czar“ domaga sie maister. „Nie“, po¬
ru, przetykanego glosami ptaszat w instrumen¬
wiada czarownik; „to kara dla ciebie i kara
tach drewnianych. W tej precyzyi i w pieknym,
dla niej, ktöra przenioska takiego, jak ty jego¬
idealnie jednolitym tonie orkiestrowym polega
mosei nademnie, wielkiego mistrza i filozofa“.
glöwna rekojmia, ale i glöwna trudnosé dobre¬
Cypryan wylamuje drzwi do komnaty Zoninej i
go wykonania genialnego tego utworu, co w
wyeiaga sromajaca sie rozpaczliwie Justyne.
dziedzinie malarstwa z tonami nie ma chyba nic
„To tylko psota tego czarownika“ tlömaczy ko¬
sobie röwnego. O ile to w dawnych warun¬
biecie, ale ta tak goraco blaga o przebaczenie
kach mozliwe, staral sie p. dyrektor Schwarz
i tak barwnie okresla owa sytuacye, Ze nie tylko
osiagnaé jedno i drugie, a nalezy mu sie w
w majstrze Cyprianie, alei w Theofrascie budza
kazdym razie szczera wdziecznosé za to, 7e za¬
sie watpliwosci, zali to zluda, zali rzeczywi¬
poznak publicznosé nasza z jeduym z najpie¬
stosé?.. Nadchodzi rycerz Anzelm; naprózno
kniejszych ustepów partytury „Niebelungów“
glosi swa niewinnosé, juz majster Cypryan mie¬
Piekny sukces miala p. Marya Langie,
czem mu grozi; ale wtedy Paracelsus ponownie
jedna z najlepszych naszych amatorek-spiewa¬
usypia Justyne i kaze jej po zbudzeniu byé
la-czek.Przyiemnv i Jadnie grr###e cheriaz
prawdomowna i szczera bezwzglednie. I wszyst-—
niczhyt ohszerüf Elos, auze nja¬
ko kofczy sie dobrze; prawda na wierzch wyelio¬
wiajacej sie przedewszystaiem czysta intonacya
160
dzi; wiecej nawet prawdy, nizby chciala zak#mnana
ir- ji dokfadna rytmika#ebok tego wielka swoboda
w Anzelmie Cecylia, siostra Cypryana. „Jestli to
ie-]1 naturalnosé w oddaniu — to juz caly szereg
igraszka senna, czy prawda rzeczywista?“ pyta
v. Pzalet, ktére w tem zupelnem polaczenin spoty¬
penownie maister, ktöry do reszty glowe stra¬
ka sie u amatorów niezbyt czesto. Najszczesli¬
cil. „Igraszka! méj przyjacielu. Cale Zvcie — to
wiej schwycila p. Langie ton kompozycvi w „La¬
senna igraszka i zfuda — a kto te prawde po¬
bedziu“ Griega, ktöry na usilne Zadanie publi¬
jak nalezyeie, ten zdobyf madrosé“, powiada fi¬
cznosci powtörzyé musiala.
lozof, smiejac sie szyderczo. Majster Cypryan
Drugim solista koncertu byk prof. Wolf¬
wynosi z tej przygody dwie nauki: Ze kobiety
sthal. Wykonaf on „Fantazye szkocka“ Brucha,
zawsze strzedz nalezy i glupi, kto zbyt ufa so¬
u nas zupelnie dotad nie znang. Jezeli mam
bie i unosi sie meska zarozumiafoscig — oraz,
1
# Steranw.n
pevon:
——