VII, Verschiedenes 13, 1936 undatiert, Seite 41

ność rasistów, przywrócą w centrum Eu¬
ropy równowagę sił, odbudują zaufanie,
zagwarantują pokój, położą kres dykatu-
ro, uzupacjom woli ludu — wtedy mu-
sim potok jego wymowy zahamować jed-
nym, jakże prostym argumentem: monar¬
chja habsburska już raz istniała; wszyst-
kie problemy, które nas dziś dręczą, do-
rzały właśnie w jej konie, stamtąd wypeł-
zły na świa. Przywrócić im dawny stan
pozwarczy, uwstecznić w obrony, tu-
lić bioną łożyska, oszurować powina
i zeskamotować spowrotem w lonie Habs¬
burgów — to gwałt zadany naturze. Ale
to już przywilej politykujących beletry-
stów, mówiąc z wiedeńska, Wunschidee,
myśl zrodzoną z życzeń podstawiać
w miejsce twardej mowy faktów.
UCIECKA BEZ KONCA.
„Problem nie istniały na serjo w sta-
rej Austrji. To plaga powojenna. Tam-
wszystko było pewne, rozwiązane przez
kościł i Habsburgów. Nie istniała rów-
nież sprawa żydowska, choć ten i w coś
tam o tem zagadywał. Zydom nie dawane
wprawdzie wyższych urzędów, ale zraelici
zostawali baronami i przyjaźnili się z arty-
książetami. W arcykatolickim Wiedniu
elita intellektu nauka, sztuka, dziennikar-
stwo to byli żądzi. Uchodziło również za
rzecz pewną, że także antisemitym może
być niezłym interesem, byleby dostał się
naczas w dobre ręce żyłowskie. Welce
uroczysty styl życia korzył się w spo-
sób uroczy (dzie mówimy obudy,
zmnogością niekonsekwencyj,
które są
GUSTAW. MEYRINK.
przecież samem rdzeniem stosunków mię-
dzy ludzkich. Dopiero barbarzyńska, pozba-
wiona humoru pryncypialność naszych
czasów porozdzierała szy kompromis,
ujawniła konflikt, utajone w stanie
drzemi, zażądała logik i konsekwencji.
Dwa słowa, które już same starcza, by po-
psu życie i rozmnożyć nieszczęście.
Max Brod, póki żył w stare Pradze,
godził dokonale własne żydostwo z cze
skiem sokolstwem, z Niemcami sudeckim,
z ustami i katolikami. Dziś jest emi¬
grantem. Pozbawiony ostoi pozanarodo-
wej, którą dawała Austria, cierpi z po-
czucia bezdomności, z braku bezpieczeń
stwa, z nieprzynależności do kogokolwiek.
Boli go nadewszystko stosunek żyda do
Niemców, stosunek, który stwierdza w sa-
my sobie jako wewnętrzne rozdarcie,
dzić już nieuleczalne. I opowiada o tem,
co mu dolega, w powieści „Kobieta, która
nie rozczaruje" (Die Frau die nicht ent¬
täuscht. Książka ma kilka planów, koor-
dynowanych niedość przejrzyście. Wraża
się w pamieć intelektualista Justyn Spiro,
oczywisty prokurent autora. Jest to typ
źe przystosowany do życia. Miejscem dla
niego właściwem jest okolica szczenie
zolowana, zabezpieczona od staré, wstrzy-
sów i zdarzeń sanatorium. Metoda obser-
wacji pod kloszem, znana z Zauberbergu
Mann. Ale i tu dopada owego Spire za-
mieszka uczuć: milość. Maksymalista
w rzeczach uczucia, żąda zawsze za wiele,
nigdy więc nie wychodzi na swoje. Z ko-
bietami przegrywa z reguły i odchodzi
oszukany. Ta, która teraz obiecuje nie-
rozczarować, szykuje cerebralnemu ko-
chankowi nową serje utrapień. Niclepiej
się kończą także inne rozrachunki. Spiro
jest pisarzem żydowskim niemieckiej na-
rodowości. Jest właściwie żydem i Niem-
cem równocześnie. Poraz pierwszy sfor-
mułowano tu mękę żąda, wypędzonego ze
społeczności, której trzyma się jeszcze
kurczowo, całym spotem swoich fibrów
moralnych. Nie jest zdolny zrezygnować
z żadnej z dwu ras, wymieszanych w nim
bez reszty. Poczucie krzywdy jest tem-
bardziej patetyczne, że widzi się wyklu-
czonym z udziału w zdobyczach kultury,
której zyski słusznie mu się należą: ży-
wił ją przez dziesiątki lat i zapładnia
własną pracę, inwencja 1 talentem.
Niezdolny załatwić się z tym konflik-
tem, ucieka z pola walki. Odprowadzamy
go na statek, idący do Palestyny. Odjeż-
dza do ziemi przodków bez wiary, bez na-
dziei i bez radości. Już nigdy nie odzyska
zgody z samym sobą. Beznarodowość euro-
pejską, rodem z dawnej Austrji, przerobić
na sjoni — ten trud wydaje się darem-
nym. To uciecza przed sobą samym,
ucieczka bez końca,
MISTYCZNY BANKIER,
GUSTAW MEYER.
Autor „Golema przeżył swoją nawe,
albo raczej swój rozgłos. W ostatnich la
tach wojny, kiedy miały wysoki kurs je-
go kabalistyczne powieści, zgon Meyrinko
przeraziłby może jego czytelników, niby
znak i zapowiedź rzeczy tajemniczych.
Dzie śmierci tej nie zauważono. Do-
piero teraz z listów, wspomnień i pamię-
ników wychodzą na jaw szczegóły tego
życia, bardziej fantastyczne i malownicze,
niż fabula „Zielonej warzy-
Meyrink to pseudoni. Gustaw Meyer
nie miał rodziców ani ojczyny. Zadnego
z ojców swych nigdy nie widział. Mog.
to być równie dobrze Ludwik II, król ba-
warski, jak pewien radca masy
lenderskiej w Wiedniu lub minister wir
temberski. Matka, której nienawidził, nie
dawała w tym względzie wyjaśnień. Była
to adna żydówka, aktorka nie bez talen-
tu, koczująca między Wiedniem, Berli-
nem, Prag i Petersburgiem. Clopak do¬
rasta samotnie, a znalazł ojczynę z wy-
boru w Praze. Ta bezdolność autora
znalazła wyraz w amneji Golema, który
też nie pamięta swych przodków, rodziców
ani dziecinstwa. Nie trzeba jednak sądzić,
że mody Meyer żył w nedzy. Miał spu-
ściznę niewiadomo sąd pochodzącą
i opuszczał ją powoli, lecz konsekwentnie.
Nie śniło mu się wówczas o pisarstwie,
W Praze włoczył się po dzielnicach sta-
rego miasta, zwłaszcza żydowskich, a czę-
ściej przebywał w kawianiach, zwłaszcza
nocnych, gdzie słynął z dowcipu i manier
wolnomyślicielskich. Potem, przez lat
czternaście, był bankieren, naprzód współ-
właścicielem domu „Meyer i Morgenstern,
potem miał własny banczek, który nazwał
dość swawolnie „Pierwszy bank chrześci
jański". Ale finansiera w małym kalibre,
jej tchórzostwem i meskinerja, przydził
się i gardził. Kpił z niej i dokuczał. Dość
niewybrednie. Zaproszony raz na raut nie
Ahaswers
bardzo wystawny, zafundował gospodarzo
wi 100 par parówek i 25 litrów Pilznera.
wu sam,
Ucieka z tego świata między poetów nie-
wieleniach
mieckich, żyjących w Praze. W koloni¬
ków. Jak
tej poznał Werela, Kaske, Max Brod
mari sa¬
innych.
nem, bank
Ale to podwójne życie nie mogło trwać
apostolskiej
wiecznie. Wielopostaciowy Meyer musiał
się wreszcie gdzie uwikłać w konflikt. Za-
DUCIII
kochał się w pannie z rodziny oficerskiej,
W latach
ale stanęła na przeszkodzie awantura ho-
literackiej
wodzą cho
chard Billi
Paula Gro¬
strjackiej
Z pogański.
bożnych leg
by doch he
nieżytych.
miały pol
Todenne
ki, narzuco
lachman,
tyczna kul-
ski libe¬
Ujawniają
ski kat-
tem boga
germa¬
nie pobre
ROBERT MUSIL.
turi ka-
nie mówi
toracje ka-
norowa z jej krewnym. Ofice uchylił się
Pisarze
oddania satisfakcji żydowi. Rada oficer¬
ka popara to stanowisko. Meyer wyzwał, segger, An¬
ocierali się
niby nowy Cyrano, en bloc cały korpus
lecz wiedz
oficerski garnisonu praskiego. Wtenczas
dungsideal,
poczęto grzebać w jego przeszłości, ujaw-
tad ledwo
niając podobno jakieś operacje finansowe,
negote a
realizowane niecałkiem fair play, raczej
wiej torowi
spiritystycznie. „Syn króla bawarskiego
dostał się do kozy, gdzie pozostawał trzy
miesiące w śledztwie, prowadzonem po-
dobno bardzo dokuczliwe. Stąd owośledz-
two i ceny więzienne w Golemie. Uwol-
niony, przeniósł się do Monachium. Bank
został zlikwidowany, a Meyer zujnowa-
ny imał się zarobków w Simplicissimusie.
Taki był początek jego pisarstwa. Po-
częło się ono z ducha mściwości, którym
zioną przeciw c. k. administracji, poło-
czeństwu, kulturze buruazyjnej (Gabi-
net figur woskowych). Ale powoli niew
ten zamienia się w nostalgie za stara Pra-
ga. toną w kable, starych mistykach,
watkach słowiańskich, w budynie i me-
tapsychice. Krzykliwy ten nieco brio à brac
okultystyczny dobrze odpowiadał nastro-
jowi ostatnich lat wojny. By to synkre¬
tym tak zmieszany elementów różno-
rakich, jak wszystkie twory zrodzone z du-
cha stare Austrji. Powieści Zielona warz,
Noc Walpurgji, Biały dominikania, ogła-
szane w latach 1915—1918, przyjęte zostały
HUG
przez współczesny ekspresjoniem jako no-
wość sztandarowa, woisty wyraz momen-
skupień ludzkich, zblokowanych numentalny
w centrum Europy.
Trakt, liryk
Błędem byłoby twierdzić, że autor sta-
Salzburg,
nierach z
rzał sztucznie konjunkturę i że na niej że-
rował. Forma i przeżycia były własne, in¬
wielkomieje
dywidualność, w zakresie dość zresztą cia-
zużycia. Je
śli się do
nym, rzetelna. Najlepszy dowód, że po-
albo jak m
wiedziawszy, co mu dokuczało, w pełni
ni sa idei.
sukcesów zamianą. Porzucił pisanie. Sta-
gada por
rzejąc się, odnalazł wreszcie życie rodzin-
poesie po-
ne, którego pożądał dawno i nadaremno.
ny rozkwit
Odzyskawszy majątek dzięki zyskom pi-
andarii
sarskim, osia nad jeziorem Sternberg.
chische Die
w którem utonał przed laty jego ojciec
Brenner zu
nieznany, król Ludwik bawarski. Wille
prawie czaj
swą nazwał „Domem nieznanej latarni.
nasze poke
Ale zapisane było w wiadach, by rody
(bekenneris.
Meyer false Meyrink czy Trotta von Sipo¬
glebin i od
je nie przeżyły monarchi. Skrytego w za-
gruzem up
ciszach rodzinnego szczęścia dopadło prze-
zionych t.
znaczenie. Syn dwudziestoletni, jednak,
la się drogi
uległ wypadkowi, stracił władzę w koń-
niesfałszowi
czynach i odebrał sobie życie, Ojciec,