VII, Verschiedenes 13, 1936 undatiert, Seite 44

Nr. 25.
ER LITERACKONAUKOWY. Dodatek do Nr 172. „II. Kurera Cod. z dnia 22 czerwca 1936
letniej nocy. Aż rozprószona na wierze nadaremnie z losem, upiór wdzięku i pew-
nakrytym stole, na którym, stała uszka
piek-
melodja poczyna ró. Uskrzyda się walo ności, który nie chce umierać. A pogrze-
z napoje, kubek lub czarka i leżał chleb
eichne¬
hoc
sól, by te gości powstać. Ta grzeczność
niby pień, zmienia się w odę, w hymn. biony gwałtem, straszy jeszcze zza grobu,
w dytyramb. Rodzi się tragedia z ducha niby fantom znów żywy niewygasłych
uprzejmość, ten obyczaj powszechny
strzeni,
w przyjmowaniu gości w progu domu che-
pache muy to śpiewa misto, które walczy uroków.
bem i sola znalazł też swoje odzwiercie-
dlenie w prastarem przysłowiu,
„Czapka, pak i sola
A (Lwów.
Ludzie ludzi niewol
Przychodzi przeważnie podróżni, którzy
w długich i dalekich drogach na wypo-
czynki i noclegi nie dawali się do karczem
i domów zajezdnych, lecz prosto do dworu
znajomego, czy nieznajomego ziemianina,
dom, Bów dom
który wizytę całkiem obcego człowieka nie
uważał wcale za jakieś natrectwo, ale prze-
ciwnie za wyświadczoną sobie łaskę. Od nie-
artka z historii obyczajów w Polsce.
go przecież dowiadywał się o nadzwyczaj-
nych zdarzeniach, cudach dalekiego świata,
nadziemskich cnotach lub zbrodniach nie
Tyle pierwsze nasze podania i nasze kroświętymi zechnejo na drugi plan obcowa-
słychanych, o zaklętych królewnach, czy
niki, które uzasadniały i polecały przy nie żywych, a nieudolny i nierozwinięty je
grożnych czarownicach. Taki gość był zaw-
CIA
szłym pokoleniom te największą polską zyk ludowy nie nadawał się do żadnej wy-
sze chętnie widziany, nawet oczekiwan
noto — gościnność. Jeśli jednak sięgniem kwitniejszej towarzyskości; język
Wedle zwyczaju zostawiano nawet przy
do tworzenia się słownictwa polskiego, to nauki, laina, jako narzędzie martwy, oka
la
stole kilka próżnych miejsc dla mogących
przypadkowo przybyć gości, zostawiano
i część posilku, aby niepodzianie przyby-
łych można uraczyć chędnie, bogobojnie
i po gospodarsku.
Gości zapraszano wówczas także na we-
sela, postrzeżny, pogrzeby, stypy i wszel-
kie inne uroczystości rodzinne, aby zebra-
nych uraczyć ucztą wspaniała, muzyka,
piewem i tańcem. Wizy innych, w praw-
dziwem tego słowa znaczeniu nie znano i te
powstały dopiero pod cielem tchnieniem
Odrodzenia.
ZMIANA
ZYCIA TOWARZYSKIEGO
WEPOCE DRODZENIA.
Stanowczy przeło, zupełne zerwanie
z wiekami średniemi naszego społeczeń-
stwa nastąpiło w czasie panowania Zy-
munta Starego i Zygmunta Augusta.
Prady renesansu, które kierowały sobie
w Polsce drogę poprzez dwory królewskie
i magnackie do dworków szlacheckich, obu-

dziły z dotychczasowego snu ich mieszkań-
ców, każąc im do dna wyzyskać każdą nie-
Zdradziecka ucza Popiela: otrocie zaproszonych gości.
mal chwilę życia, użyć wszelkich radości
tam znajdzie pewne odbicie tej cechy
zał się zwłaszcza w życiu sfer średnich zu
świata. To też charakter życia towarzy-
yraz bowiem „gościniec powstał stąd,
pełnie nieprzydatny. To też życie codzienne
skiego przybiera teraz w Polsce całkiem
tedy właśnie przechodzili goście,
i wszelkie jego rozmaicenia nie mogły wte-
inna postać. Zycie polityczne, elekcje
dając się do rzadkich jeszcze wówczas,
dy zakwitnąć, ni tem bardziej rozwinąć się.
i konfederacje, unje i eksekucje wcią-
dłuż drogi rozrzuconych wsi.
gnęły w swoje wiry całą szlachte, która
Mimo wszystko gościnność polska nie za-
Rzeczpospolita zamienia na jedno wielkie
miera, a w opisach urządzeń chat i domów
ZYCIE TOWARZYSKIE
zebranie towarzyskie. A cel tego zebrania
z tych czasów, czyto najuboższych, czyto
WIEKACH SREDNICH
był dwojaki wspólnie bowiem pracowano
majętniejszych mieszkańców ziemi sarma-
i radzono dla dobra ojczyny, ale wspólnie
aro niemal zupełnie. Obcowanie ze ckiej, nie brak nigdy wzmianki o zawsze
bawiano się też i biesiadowano, by wypeł-
nić czemś czas, który wóki się powoli,
a dalej, ażeby wykazać i potrzymać licz-
ność szlachty, tej elity społeczeństwa.
GOSC SASIAD.
To też sąsiedzie życie na wsi bardzo
było żywione i ścisłe, a w długie, zwła-
szcza zimowe wieczony nierzadko do dworu
jeżdżał gość, przeważnie sąsiad, który,
przerywając monotonie życia codziennego,
a przytem przywożąc ze sobą parę choćby
tylko nowości tu jeszcze nieznanych, sta-
wał się naprawdę gościem mile widzianym,
przyjmowanym serdecznie i szczerze, z całą
„ludzkością" — jak to wówczas mówiono.
Literatura z tego czasu pełna już jest
pochwał gościa, z którym mile spędzało się
chwile.
„Gość przeczny, z nim arty, miechy,
To moje wszystkie pociechy,
Wsze krotochwile;

Nie znać zlej chwile"
Piasti Reich goszczą pielraumów.
pisie między innymi i Szlichtung.
.