jest płomieniem, a oli-
talent artysty-
czny, kiedy płomien
rozszerza się nadmier-
nie, oliwa wyczerpuje
się przed czasem.
Gdy się wykształca
nowa teczą ludzkości,
prawdziwy artysta do-
strzeże ją barwniej
odczuje nieraz góręcej,
niż działacz polityczny;
ale materiał swoj czer-
pać musi w krysza-
owej prawdzie wła-
snego ideal;
będzie się zastanawia,
o ile jego symbole, jego
marzenia, jego obrazy
mogą się wpłatać w te-
dzisiejsze przyczyny
NY TEARS.
które dojrzeją w ju
trzejszych skutkach.
strzo-
Duch ludzki kroczy wciąż z nieskończoności
w nieskończoność, interes zaś estetyczny budzi
arpa,
log.
się zawsze wówczas, kiedy się człowiek wyła-
2
muje z trybu obojętności i martioty,
zda-
Jan Lorentowicz.
beau.
techu
dzili
że są
literatury modo wiedeńskiej.
nych
i rze-
zbyt
ARTUR SCHNITZLER.
roz¬
an
arty-
ność.
Schnitzler znany jest u nas najlepiej z całego
nego
modego Wiednia. Niedawno temu oglądaliśmy
nego
w Krakowie i we Lwowie dwa ostatnie jego
Mo¬
dramat: »Liebeles i Freiwilde. Jeżeli »Das
Cho¬
Märchen, wygwidywana niegdy we wiedeń-
widzi
skim Volksteatrze, wykazywała jeszcze znaczne
ne na¬
niedostatki techniczne (w scenach zbiorowych
os¬
zwłaszcza), a język jej (u Tanny n. p.) nie zu-
pokój
pełnie jeszcze pozbawiony był scenicznego pa-
w ko-
tos
to w »Liebelei jest już Schnitzler
samem
skończonym wirtuosem dramatycznej techniki,
apelu¬
Wystarczy tylko porównać pierwszy akt Le-
można
gendy z pierwszym aktem Milostek. Tam-
many
akcy wlecze się powoli i nieraz utyka, tutaj
nu¬
płynie po prostu. Tak samo jest z językiem.
bezlito-
Niema już w Milostkach pięknych słów ta-
peintres
tralnych, niema zdań z koturnow wygłaszanych,
akade
językich, to najpowszedniejsza mowa potoczna.
zujący
Poecie zupełnie prawie przedtem nieznanemu,
dnich
zdobyły też dopiero Milosti, które Burgthea¬
przera-
ter przed trzema niespełna laty z tak wielkiem
dziano
wystawił powodzeniem, — ogólne uznanie i sta-
nes).
wę nietylko w Wiedniu, ale w całych Niem-
au tak
czech i nawet poza ich granicam. Jako treść
cie lat
mogłyby stkie mieścić się jeszcze w na-
swoją
tolu. Ten sam w nich wiedeński charakter
jmując
nastrój w całości, te same wiedeńskie typy
mowa
Teodor i Fritz przedstawiają tutaj te same kon-
nie po-
traty, co tam Maksi Anatol; tylko tuta,
czytują
kontrasty uwydatnione są jeszcze przez to, że
miarę
odzwierciadają się w analogicznych postaciach
c gdy
kobiecych. Fritz i Mizi biorą swoją milość lek-
rtyzmu,
ko, oni nie analizują, ale używają, to też roz-
ogni
stanie się przyjdzie im kiedy z łatwością. Ina-
jeżeli
czej zupełnie jest z Fritzem i Krystyną. Fritz
także szkał zrazu tylko odpoczynku w ramio-
gdy
dzisiej-
nach Krystyny, znaleźć w nich chciał zapo-
mu się,
mnienie i ukojenie, tymczasem w chwili, kiedy
swej córki i nie potępia go. Niechże i dzie-
czyna zazna raz szczęścia w życiu; i co jej
przyjdzie z całej jej uczciwości, jeżeli po latach
wyczekiwania znajdzie wreszcie — pończozni-
kara....« Nawet logicznie tylko biorąc, pote-
piać można tę moralność, czysto literacką zre-
sztą, ale nie podobna nie widzieć w niej poe-
zy, tej melancholijnej poczy, która mówi tak
wiele o dzisiejszym przekwicie naszych pojęć
etycznych.
Ostatni dramat Schnitzler Freiwilde jest
tem, co Francui une piece a thèse nazywają.
jakiejś niemieckiej mieścinie kąpielowej mo-
dy pruski oficer znieważa w rozmowie artyske
bawiącej tamże trupy — taką zwierzynę, na
którą wszystkim polować wolno bezkarnie. Wy-
policzkowany za to przez cywila, modego
artystę, który z przeszłością swoją właśnie się
załatwia i życia pełną piersią użyć teraz pra-
gnie, a do tej modej artystki żywa odczuwa
sympaty, żąda od niego satisfakcyj, ale żąda
napróżno. Roening twierdzi, że skarcił tylko
zakowstwo i wszelkiej satisfakcyj stanowczo
odmawia. Nie pomagają żadne persważy i pro-
by, Roening z zasady swej odstąpić nie chce,
porucznik Karinsky nie widzi więc dla siebie
innego wyjścia i zabij przeciwnika. Anna Rie¬
del, która przez ten czas została narzeczoną
Roeninga i która go napróżno do ucieczki na-
kłonić usiłowała, po śmierci ukochanego pozo-
staje na świecie sama ze swoją nędzą... We-
wnętrznie więc jest to zaledwie waryacy mo-
tywu »Milostek. Co się zaś tyczy teży, to
z tego tylekroć obrabianego tematu, kwestyi
pojedynkowej, nawet Schnitzler nowych stron
wydobyć nie zdołał. Stąd też może wszystko,
co we Freiwilde tezę tę ucieleśnia, traci nie-
szczerością i robotą, a sceny, w których teza
ta na przeciwny plan się wydobywa, należą do
najsłabszych w tym dramacie, pełnym zresztą
prawdziwej i subtelnej pozy. Prócz tego są
we Freiwilde liczne usterki techniczne. Naj-
bardziej rażącą jest nieproporcjonalna budowa
aktów; akt trzeci, prawie zupełnie tyradowy,
jest stanowczo najsłabszy. To wszystko jednak
wynagradza już choćby to mistrzowskie nakre-
ślenie tych wrogich, a zupełnie objektywnie so-
bie przeciwstawionych grup wojskowych i cy-
wilów, a zwłaszcza niezrównane sceny z ży-
cią niemieckiej prowincyonalnej »Lehmiere,
które bezprzecznie należą do najlepszych rze-
czy, jakie wogóle nowoczesna literatura w kie-
runku tym wydała.
Wielu widzi dzisiej w Schnitzlerze przy-
szłego twórcę nowoczesnej komedy niemieckiej,
to, co do dziś dnia na polu dramatu już zdzia-
la, uzasadnia, poniekąd te nadzieje. Prócz tego
jest jeszcze Schnitzler prawdziwym mistrzem
w noweli. Takie sceny, jak »Die Frau des
Weisen, Abschied i Sterben należą do naj-
lepszych dzieł nowoczesnej belletrystyki nie-
mieckiej. Ostatnia z nich jest stanowczo naj-
głębszem i najdojrzalszem dziełem Schnitzlera.
W Sterben mamy znowu kochającą się parę.
On jest nieuleczalnie chory i ma już tylko je-
den rok życia przed sobą. Ale ona opuścić go
nie chce.
Pielęgnuje go więc i patrzy na jego
powolne konanie i tak zwolna ta śmierć, która
jej piękną i poetyczną się wydawała,
zdaleka
zaczyna jej się przedstawiać w całej swej gro-
zie i odzie. Spostrzega wreszcie, że jej mo-
dej i pełnej życia, si już dłużej nie starczy i
wtedy porzuca loże konającego i od śmierci tej
W nowelach Schnitzlera la vie in¬
ucieka.
terieure jest wszystkiem, znać, że pisał je le¬